Niesakramentalne związki Rozwód Ważność małżeństwa

W obronie sakramentu małżeństwa

sprawiedliwość

Z listu pasterskiego Episkopatu Polski na Święto Świętej Rodziny z Nazaretu

Fragmenty z listu pasterskiego Episkopatu Polski na Święto Świętej Rodziny z Nazaretu z 30 grudnia 2007 roku.

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa.

Źródło:

Małżeństwo, krzywda i obrona

Fragmenty artykułu „Małżeństwo, krzywda i obrona” ks. Marka Dziewieckiego.

To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził, a mnie nie daje mi prawa do tego, bym złamał własną przysięgę małżeńską. (…)

Kościół nie tylko poważnie traktuje cierpienie krzywdzonego małżonka, ale równie poważnie traktuje złożoną przez niego przysięgę małżeńską! Właśnie dlatego Kościół nie uznaje rozwodów. Mówiąc mocno: Kościół traktuje poważnie człowieka i składane przez niego ślubowanie. Dany człowiek może wprawdzie kpić sobie z własnej przysięgi lub o niej „zapomnieć”, ale Kościół, który kocha człowieka, nie może mu w tym pomagać. Miłość nigdy nie pomaga w złym! Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno komukolwiek proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Miłość nigdy nie pomaga w złym! Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno komukolwiek proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Rozmowa z dziekanem Trybunału Roty Rzymskiej

Fragmenty rozmowy z ks. bp Antonim Stankiewiczem (KAI). Bp Stankiewicz przypomniał w rozmowie z KAI o stanowisku św. Jana Pawła II wobec orzekania w sprawach małżeńskich. Papież podkreślał zawsze, że kryterium dominującym jest zasada nierozerwalności i to ona ma przewodzić.

– Jan Paweł II przestrzegał przed „łatwym orzekaniem” podkreślając jego szkodliwość zarówno dla stron jak i całej wspólnoty kościelnej. Dla stron, ponieważ łudzi się małżonka, że jego małżeństwo było nieważne i że może zawrzeć nowe, więc bez większego zobowiązania czy przygotowania ze swojej strony, zawiera małżeństwo ponownie. W ten sposób zdarza się czasami orzekanie o nieważności trzy czy cztery razy. Powstaje pytanie, czy w takiej sytuacji nie lepiej jest postawić tego człowieka w prawdzie orzekając, że nie chodzi tu o jego niezdolność lecz o złą wolę i niezaangażowanie się w małżeństwo – sakrament, który daje łaskę i pomoc? Ale to wymaga współpracy takiego człowieka, a jeśli jej brak, to nawet otrzymane orzeczenie nieważności nie stawia go w sytuacji prawdy. On sam bowiem wprowadza się przez to w stan zakłamania (tym bardziej, że jest taki jak przedtem, nic się nie zmienia) utrzymując, że to nie jest jego wina. (…)

Jan Paweł II też zwracał uwagę na to, że w interpretacji przyczyn nieważności, zasada nierozerwalności jest kryterium dominującym i ono ma przewodzić. Jeżeli więc sędzia orzeka nieważność z powodu jakiejś małej wady, nieznacznej anomalii czy małego zaburzenia psychicznego (a któż jest zupełnie takiego pozbawiony)?

Papież o nadużyciach w procesach kanonicznych

Fragment artykułu „Papież o nadużyciach w procesach kanonicznych” (KAI).

„Od tego niebezpieczeństwa nie są wolne nawet procesy kanoniczne, w których do głosu dochodzą interesy nie mające na celu ustalenia prawdy” – ubolewał Jan Paweł II. Papież zwrócił następnie uwagę na inne niebezpieczeństwo: „W imię rzekomych wymagań duszpasterskich pojawiły się głosy proponujące, aby uznać za nieważne związki całkowicie nieudane. Dla osiągnięcia takiego rezultatu sugeruje się zachowanie pozorów proceduralnych i substancjalnych, maskując nieistnienie prawdziwego procesu”. Ojciec Święty podkreślił, że stoi to w sprzeczności „z elementarnymi zasadami norm i nauczania Kościoła” i potępił tego rodzaju zachowania. „Dzięki Bogu nie brakuje wiernych, których sumienie nie pozwala się oszukać, a wśród nich jest wcale niemało takich, którzy choć osobiście przeżywają kryzys małżeński, gotowi są rozwiązać go wyłącznie na drodze prawdy. Należy nie poddawać się lękowi przed prawdą, który niekiedy może być podyktowany obawą przez urażeniem innych osób” – podkreślił Jan Paweł II i dodał: „Sędzia, który faktycznie postępuje jak sędzia, to znaczy sprawiedliwie, nie pozwala, aby wpływały na niego ani uczucia fałszywego współczucia dla osób, ani fałszywe wzory myślenia, nawet jeżeli są one rozpowszechnione w środowisku”.

Odkryć na nowo prawdę, dobro i piękno małżeństwa

Fragmenty przemówienia św. Jana Pawła II do członków Trybunału Roty Rzymskiej, 29.01.2004.

Favor iuris, którym cieszy się małżeństwo, zakłada domniemanie jego ważności, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego (por. KPK, kan. 1060; KKKW, kan. 779). (…)

A cóż powiedzieć o tezie, według której nieudane życie małżeńskie powinno skłonić do domniemania nieważności małżeństwa? Niestety oddziaływanie tej fałszywej wizji jest czasem tak silne, że przybiera ona postać uogólnionego przeświadczenia, które prowadzi do poszukiwania tytułów nieważności wyłącznie po to, aby można było formalnie usprawiedliwić orzeczenie opierające się w rzeczywistości na empirycznie stwierdzonym niepowodzeniu małżeństwa. Pod wpływem takiego błędnego formalizmu przeciwnicy tradycyjnego favor matrimonii zapominają, że w ludzkiej rzeczywistości, naznaczonej przez grzech, ważne małżeństwo może zakończyć się niepowodzeniem na skutek niewłaściwego korzystania z wolności przez samych małżonków.

Jan Paweł II potępił rozwody

Fragment przemówienia św. Jana Pawła II do pracowników Trybunału Roty Rzymskiej, 28.01.2002.

Adwokaci, jako wykonujący wolny zawód, powinni zawsze odmawiać wykorzystywania swej specjalności w celu przeciwnym sprawiedliwości, jakim jest rozwód; mogą współpracować w tym działaniu jedynie wtedy, gdy według intencji klienta nie jest ono ukierunkowane na zerwanie małżeństwa, ale ma na celu inne skutki prawne, które w danym ustawodawstwie można osiągnąć wyłącznie na tej drodze sądowej (por. KKK, 2383). W ten sposób — udzielając pomocy osobom przeżywającym kryzysy małżeńskie i prowadząc do ich pojednania — adwokaci prawdziwie służą prawom człowieka i nie stają się zwykłymi wykonawcami w służbie jakiegoś interesu.

Adwokaci, jako wykonujący wolny zawód, powinni zawsze odmawiać wykorzystywania swej specjalności w celu przeciwnym sprawiedliwości, jakim jest rozwód

Nierozerwalność małżeństwa sakramentalnego

Fragmenty artykułu „Sakrament małżeństwa” ks. Edwarda Stańka.

Wiemy jednak, że gdziekolwiek są ludzie, gdzie jest prawo, tam może być jakieś nadużycie. Z tego jednak nie wynika, że jeśliby ktoś faktycznie zawarł małżeństwo, a postarał się nieuczciwymi środkami o stwierdzenie, że jest ono nieważnie zawarte, jest usprawiedliwiony. Popełnia grzech, a w oczach Boga to sakramentalne małżeństwo i tak jest zawarte. Dlatego, jeśliby nawet taka sytuacja zaistniała, mielibyśmy do czynienia z nadużyciem i grzechem, a nie z faktycznym stwierdzeniem nieważności małżeństwa. (…)

Dziś często spotykamy atak na Kościół, że jest nieżyciowy, bo nie uznaje rozwodów. Powiem jasno: nawet gdyby wszyscy chrześcijanie się rozwiedli, Kościół i tak nadal nie będzie uznawał rozwodów, bo nie może poprawiać Boga. Kościół stoi na straży Bożego prawa, a nierozerwalność małżeństwa to jest prawo Boskie. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że ci, którzy w dyskusji często w bardzo ostrej formie krytykowali Kościół za nieludzkie podejście do małżeństwa, wtedy gdy umierali i w spokojnej rozmowie podsumowywali życie, stwierdzali: księże, my dobrze wiemy, że nierozerwalność małżeństwa jest jedyną słuszną drogą, że Kościół nie może z tego ustąpić. Ich wyznania szły po linii: byłbym szczęśliwy, gdybym dochował wierności żonie, bo życie moje wyglądałoby zupełnie inaczej. Człowiek z perspektywy lat przyznaje rację Kościołowi. Sam poszedł inną drogą, ale zasada, którą wskazuje Kościół, jest niepodważalna. Inaczej to wygląda wtedy, gdy się walczy o rozwód, a zupełnie inaczej, gdy obiektywnie popatrzy się na prawo Boże.

Porzuceni przez małżonka i opuszczeni przez Kościół?

Fragment artykułu „Porzuceni przez małżonka i opuszczeni przez Kościół?” ks. Marka Dziewieckiego.

Spora grupa osób porzuconych mówi mi o tym, że chce się związać z nową osobą i zamieszkać razem, ale żyjąc jak brat z siostrą, w tak zwanym białym małżeństwie. Wtedy wyjaśniam, że jest to wystawianie się na pokusę i na próbę nie do udźwignięcia. Jeśli bowiem ta druga strona okaże się mało wrażliwa moralnie, to dojdzie do cudzołóstwa i życia w grzechu ciężkim. Jeśli zaś obie strony będą rzeczywiście kierować się sumieniem, to wspólne mieszkanie stanie się dla nich źródłem rosnącego stresu i ciągłego niepokoju o to, czy dana forma bliskości nie jest już czasem bliskością i czułością, do jakiej tylko małżonkowie mają moralne prawo. Nawet wtedy, gdy — w teoretycznym raczej przypadku – uda się żyć w czystości, to i tak ludzie mieszkający razem bez ślubu stają się zgorszeniem dla najbliższego środowiska. Kto bowiem złożył publiczną przysięgę małżeńską, ten zobowiązuje się do tego, by nie czynić niczego, co — choćby tylko zewnętrznie — nie jest z tą przysięgą zgodne. Zadaniem duszpasterza jest wyjaśnianie, że życie na sposób małżeński nie jest jedyną formą wzajemnego wspierania się kobiety i mężczyzny. Optymalną postawą porzuconego małżonka jest trwanie w czystości, nie łącząc się z nikim na sposób małżeństwa. Oczywiście jest to rozwiązanie trudne, ale jedyne zgodne z zasadami miłości, wierności i szacunku do samego siebie.

Kim dla mnie jesteś?

Fragment komentarza „Kim dla mnie jesteś?” ks. Pawła Siedlanowskiego.

W dużych miastach jak grzyby po deszczu pojawiają się kancelarie adwokackie świadczące usługi osobom pragnącym otrzymać pozytywny wyrok w sprawie o stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa. Biegli w prawie kanonicznym prawnicy podsuwają zainteresowanym rady, jak zeznawać w sądzie biskupim, jakich argumentów używać, aby otrzymać – jak to niektórzy błędnie tłumaczą – „kościelny rozwód”. Pewnie większość spraw kończy się takowym orzeczeniem, miłość – jeśli nawet kiedyś była – zostaje „unieważniona”. Rodzi się tylko pytanie: jaką rolę w tym wszystkim pełni prawda? I gdzie w owej dziwnej logice absolutyzującej prawo, które zostaje całkowicie podporządkowane wolności i ludzkiemu ego, jest Chrystus? Kim On jest dla ludzi, którzy z pomocą adwokata chcą Go oszukać?

Sprawiedliwość nie jest przeciwieństwem miłości

Fragmenty przemówienia papieża Benedykta XVI do członków Trybunału Roty Rzymskiej 29.01.2010.

Należy wystrzegać się pseudoduszpasterskich rozwiązań, stawiających sprawę na płaszczyźnie czysto horyzontalnej, gdzie liczy się zaspokojenie subiektywnych żądań, by za wszelką cenę uzyskać orzeczenie nieważności, by między innymi móc przezwyciężyć przeszkody do korzystania z sakramentów pokuty i Eucharystii. Natomiast najwyższe dobro dopuszczenia na nowo do komunii eucharystycznej po pojednaniu sakramentalnym wymaga brania pod uwagę autentycznego dobra osób, nieodłącznie związanego z prawdą ich sytuacji kanonicznej. Byłoby fałszywym dobrem i poważnym uchybieniem sprawiedliwości i miłości otwarcie im mimo wszystko drogi do przyjmowania sakramentów, stwarzając niebezpieczeństwo, że będą żyli w obiektywnej sprzeczności z prawdą swej osobistej kondycji. (…)

Dziś chciałbym podkreślić, że zarówno sprawiedliwość, jak i miłość wymagają umiłowania prawdy i zakładają głównie poszukiwanie prawdy. W szczególności miłość czyni odniesienie do prawdy jeszcze bardziej wymagającym. «Dlatego obrona prawdy, przedstawianie jej z pokorą i przekonaniem oraz świadczenie o niej w życiu stanowią trudne i niezastąpione formy miłości. Ona bowiem 'współweseli się z prawdą’ (1 Kor 13, 6)» (enc. Caritas in veritate, 1). «Tylko w prawdzie miłość nabiera blasku i może być przeżywana autentycznie. (…)

Bez prawdy miłość staje się sentymentalizmem. Miłość staje się pustym słowem, które można dowolnie pojmować. Na tym polega nieuchronne ryzyko, na jakie wystawiona jest miłość w kulturze bez prawdy. Pada ona łupem emocji oraz przejściowych opinii jednostek, staje się słowem nadużywanym i wypaczonym i nabiera przeciwstawnego znaczenia» (tamże, 3). (…)

Nie należy również zapominać, że małżeństwo cieszy się przychylnością prawa. Dlatego w wypadku wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego (por. KPK, kan. 1060). W przeciwnym wypadku powstaje poważne niebezpieczeństwo, że zabraknie obiektywnego punktu odniesienia w orzeczeniach dotyczących nieważności, tak iż wszelkie trudności małżeńskie zostaną uznane za symptom braku zawarcia związku, którego istotny pierwiastek sprawiedliwości — nierozerwalny węzeł — zostaje faktycznie zanegowany.

Nie należy również zapominać, że małżeństwo cieszy się przychylnością prawa. Dlatego w wypadku wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego (por. KPK, kan. 1060). W przeciwnym wypadku powstaje poważne niebezpieczeństwo, że zabraknie obiektywnego punktu odniesienia w orzeczeniach dotyczących nieważności, tak iż wszelkie trudności małżeńskie zostaną uznane za symptom braku zawarcia związku, którego istotny pierwiastek sprawiedliwości — nierozerwalny węzeł — zostaje faktycznie zanegowany.

Źródło:


Więcej w temacie ważności małżeństwa znajdziecie na stronach „Ważność małżeństwa”.


Możesz także zobaczyć