Parę lat temu wyraziłam zgodę na rozwód, do którego dążył mój mąż. Nie była to dla mnie łatwa decyzja. Nie miałam jednak żadnego wsparcia wśród bliskich. Podjęłam ją po trzech latach trwania procesu rozwodowego, kiedy z powodu długotrwałego stresu zaczęłam podupadać na zdrowiu.
Zgoda na grzech
Odczułam ulgę. Kłopoty z sercem minęły. Jednak cały czas mam poczucie, że moją zgodą tak naprawdę wyrządziłam krzywdę mojemu mężowi. Wyraziłam zgodę na grzech. On, mój mąż poczuł się usprawiedliwiony. Przecież ja zgodziłam się na to, żeby on mógł ułożyć sobie życie z inną kobietą. Nie musiał już ukrywać swoich poczynań. Wszystko jest w porządku. Jest rozwód. Alimenty zasądzone płaci w terminie, więc on jest w porządku… A ja mam cały czas poczucie, że przyłożyłam rękę do tej sytuacji. Moją decyzją pozwoliłam na to, aby on żył w grzechu. A przecież miało być na dobre i na złe…
Mam takie poczucie, że gdyby rozwód orzeczono bez mojego zezwolenia, nie byłabym współwinna tej sytuacji. Po prostu decyzję o tym podjąłby sąd, a ja musiałbym się do niej dostosować, ale bez mojej akceptacji.
Monika
Przeczytaj także:
- Świadectwa
- Pomoc w kryzysie
- Ważność małżeństwa
- Katolik wobec rozwodu – mity na temat rozwodu
- Konsekwencje przysięgi małżeńskiej
- List do parafianina, który zawarł ponowny związek cywilny
- Pierwszeństwo miłości małżeńskiej przed rodzicielską
- Pan Jezus chce uzdrowić każde sakramentalne małżeństwo po rozwodzie
- Stanowisko Kościoła katolickiego wobec rozwodu i separacji
- Związki niesakramentalne – powroty, świadectwa, drogowskazy
- Sychar. Znowu razem. Jak wrócić do sakramentalnego związku, wychowując nieślubne dzieci? Świadectwa
- Małżonkowie czekający na powrót swoich współmałżonków z niesakramentalnych związków, w których mają dzieci
- Mądra miłość w sytuacjach przemocy, uzależnienia, zdrady czy innej krzywdy