Na wstępie chciałbym wytłumaczyć to, jakim prawem zabieram głos w sprawie kobiecości. Po pierwsze, od 30 lat żyję z jedyną i najlepszą zarazem żoną, mam dwie córki, lecz nade wszystko od 25 lat wysłuchuję w poradni dla małżeństw licznych relacji zbolałych kobiet, głównie żon. Nasłuchałem się wiele i myślę, że mogę zabierać głos zarówno w sprawie bolączek kobiet, ich niespełnionych oczekiwań, jak i w sprawie niedomagań – najdelikatniej mówiąc – mężczyzn w relacjach z żonami…
Bez wątpienia nie da się poważnie mówić o macierzyństwie, nie odnosząc się do ojcostwa, ani też o ojcostwie bez odniesień do macierzyństwa. Więcej, nie da się ani opisać, ani tym bardziej nasycić i uszczęśliwić kobiecości bez męskości ani męskości bez kobiecości. Mówiąc wprost, przedłużenie istnienia kobiet w przyszłe pokolenia zależy w oczywisty sposób od istnienia mężczyzn. Tak więc jesteśmy od siebie w pewnym sensie uzależnieni. Adam w raju (z całym szacunkiem dla uczonych tłumaczących Pismo Święte) przed stworzeniem Ewy nie był mężczyzną. Był „tylko” człowiekiem. Mężczyzną stał się dopiero po stworzeniu Ewy i wobec niej.
Po co piszę takie oczywistości? Ano, dlatego że od lat nasila się nonsensowna rywalizacja, a nawet agresja pewnych grup kobiet wobec świata mężczyzn i niektórych kręgów mężczyzn wobec kobiet. Tak naprawdę jest to podcinanie własnych korzeni, niszczenie samych siebie. Im kobieta bardziej wygra z mężczyzną, tym w gruncie rzeczy jest bardziej przegrana. Traci bowiem swego naturalnego obrońcę i opiekuna.
Opiekun i obrońca
Mówiąc najogólniej, kobieta potrzebuje mężczyzny jako osobistego obrońcy, opiekuna i powiernika swych spraw oraz mężczyzny jako ojca ich wspólnych dzieci. Prawdziwe wypełnienie obu funkcji wymaga trwałego związku kobiety i mężczyzny na całe życie. Ten związek musi dawać kobiecie i dzieciom poczucie bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Podstawą są tu między innymi: wierność i wyłączność (nie tylko seksualna), stabilność związku, uczciwość w relacjach oraz prawda i płynące z nich wzajemne zaufanie, ofiarność i nade wszystko miłość gotowa ponosić ciężary i poświęcać się dla dobra kochanych osób, dobra rodziny.
Sięgając jednak najgłębszych tęsknot, kobieta potrzebuje mężczyzny jako „swej drugiej połowy”. Potrzebuje budowy najgłębszej i najintymniejszej relacji, którą Jan Paweł II nazywał komunią osób. Mówił, że Pan Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę na „dwa sposoby bycia ciałem”. Zostali stworzeni do tego, by w małżeństwie dążyć do komunii osób na wzór niepojętej komunii Osób Boskich w Trójcy Przenajświętszej.
Niespełnione oczekiwania
Pierwsze, nad czym warto się zatrzymać, to oczekiwania kobiety względem mężczyzny, a w szczególności względem męża i małżeństwa. Jest to istotne, dlatego że oczekiwania są motorem aktywności ludzkiej. Spełnione oczekiwania rodzą zadowolenie, a niespełnione – gorzki zawód i frustracje. Świat, w którym żyjemy, próbuje grać na ludzkich oczekiwaniach. Rozbudził w ludziach mnóstwo oczekiwań niekoniecznych do szczęścia, a nawet fałszywych, czyli takich, których spełnienie prowadzi na manowce. W efekcie tej sprytnej propagandy wielu ma oczekiwania po prostu nierealne. Szczególnie dużo fałszywych i nierealnych oczekiwań podpowiada świat w sferze płciowości. Jest to zrozumiałe, ponieważ na nieładzie w tej sferze robi się w skali świata gigantyczne pieniądze. Elementarny ład w tej dziedzinie „psułby interes” wielu bogatym przemysłom. Gdyby weszła w powszechną praktykę idea, że oto jeden mężczyzna łączy się na całe życie z jedną kobietą, gdyby byli sobie wierni i – „co gorsza” – kochaliby dzieci, to jednego dnia upadłoby wiele znakomicie funkcjonujących przemysłów. Niepotrzebna byłaby pornografia, środki antykoncepcyjne (czytaj: i poronne), kliniki aborcyjne, ale również agencje towarzyskie itd., itp. Nieład w dziedzinie płciowości jest celowo napędzany i jednocześnie stanowi śmiertelne zagrożenie dla szczęścia małżeńskiego.
Oczekiwania i nadzieje, o których wspominają kobiety, dotyczą głównie sfery uczuciowej. Częstym pragnieniem dotyczącym męża jest: „byśmy zawsze byli razem, wszystko robili razem”. Kłopot w tym, że przeciętny
– dodajmy: normalny – mężczyzna nie marzy wcale o tym, by sprzątać z żoną mieszkanie, zmywać naczynia i robić zakupy. Czasem on to może zrobić, lecz nie żądajcie, panie, by podstawową tęsknotą mężczyzny były wspólnie robione porządki.
On się nie domyśli…
Bardzo częstym pragnieniem kobiet jest, by były „rozumiane” przez mężów. Niestety, przerost tego oczekiwania jest dość powszechny i kobiety wprost żądają, by mężowie domyślali się, o co im chodzi. Domyślność nie jest domeną mężczyzn. Mamy wrodzony niższy poziom empatii niż kobiety. Co gorsza, wielu mężów słyszy: „Jakbyś kochał, to byś się domyślił”. Tu muszę stanąć w obronie mężczyzn. Drogie panie, nie żądajcie od nas rzeczy niemożliwych. Nie potrafimy po kobiecemu się domyślać, ale nie ma w tym żadnej naszej winy. Jesteśmy za to „wyuczalni” i jeżeli nam się cierpliwie tłumaczy, potrafimy zachowywać się tak, że wygląda to prawie tak, jakbyśmy się domyślali.
Panowie, inwestujmy w uczucia
Kolejnym wielkim pragnieniem kobiet jest, by mężowie cierpliwie i z uwagą słuchali wszystkiego, co one mają im do powiedzenia. A one tak naprawdę chcą opowiedzieć wszystko, co wywołuje w nich silne uczucia, emocje. Niestety, to – zwykle, a przynajmniej często – jest mało interesujące dla mężczyzn. Ot, przykładowo: przy malutkim, dopiero co narodzonym dziecku, zwłaszcza pierwszym, każde kichnięcie, czkawka, ulanie czy kupka wywołują wielkie emocje w młodej mamie. Gdy jednak spróbuje o tym wszystkim opowiedzieć mężowi, który właśnie po wielu godzinach wrócił zmęczony z pracy, może spotkać się z jego chłodnym przyjęciem, niechęcią, niezrozumieniem, brakiem zainteresowania własnym dzieckiem… Drogie panie, mimo takiej reakcji męża interesuje wasze dziecko, ale inaczej niż was, skupionych na wszystkich najdrobniejszych szczegółach (i dobrze, ktoś taki jest dziecku ogromnie potrzebny). Jego nie interesuje „relacja z trasy”, a „wynik końcowy” – dziecko żyje… Tu jednak apeluję do mężów, by wysłuchiwali swych żon z całą uwagą. Dlatego że sprawy żony powinny być dla was ważne. Dzielenie się własnymi emocjami jest potrzebą żony. Od stopnia spełnienia tej potrzeby zależą niejednokrotnie losy małżeństwa. Po prostu żona, której mąż z uwagą i życzliwością wysłuchuje, czuje się rozumiana, kochana i ważna dla niego. Gdy jednak tego jej zabraknie, zaczyna się zwierzać mamusi, koleżankom w pracy… Gdy trafi na mężczyznę, który ją z uwagą wysłucha, może się związać z nim uczuciowo. Uzna, że ten nowy jest lepszy od męża, bo on ją rozumie, jemu na niej zależy, ona… go kocha. Ileż małżeństw rozpadło się według takiego scenariusza!
Doceniajmy nasze żony i matki
Wreszcie kobieta pragnie (i słusznie), by wszystko, co robi dla domu, było zauważone i docenione przez męża oraz by mąż jej w domu pomagał. Oczekiwanie – jak najbardziej słuszne i sprawiedliwe – jest jednak często niespełniane. Trochę broniąc mężów, pragnę zwrócić uwagę na to, że mężczyźni naprawdę niewiele zauważają. Jeżeli żona, będąc w domu, zdążyła zrobić 99 ze 100 rzeczy do zrobienia, to przeciętny mąż – wcale nie złośliwy – zauważa… że tej jednej nie zrobiła.
Można uznać, że to niesprawiedliwe, ale też można podjąć „edukację” męża, której ważnym elementem są ćwiczenia praktyczne. Mąż, który spędził sam, bez żony, kilka dni w domu z małymi dziećmi, będzie lepiej zauważał codzienne zmagania żony. A już na pewno nie powie, że w domu nie ma nic do roboty i że żona w domu sobie całymi dniami wypoczywa.
Wiele kobiet relacjonuje w poradni: „Proszę pana, on nawet najprostszych rzeczy w domu nie potrafi zrobić”. To, co jest proste i łatwe dla kobiety, wcale nie musi być takie dla mężczyzny. Jemu łatwiej jest przywieźć 50 kg towaru z supermarketu niż jedną bułeczkę ze sklepu koło domu. To „łatwiej” znaczy „chętniej”. Mężczyzna lubi prace konkretne, których efekt jest wyraźnie widoczny, a już najlepiej takie, których kobieta nie da rady zrobić. Jestem przekonany, że mężczyźni znacznie więcej pomagaliby w domu, gdyby kobiety wykazały więcej roztropności w wyborze przydzielanych im prac.
Szacunek niejedno ma imię
Na koniec wyliczenia kobiecych oczekiwań sprawa trudna i bolesna. Kobiety pragną być szanowane i mają do tego bezwzględne prawo. Brak szacunku w codziennych odniesieniach jest ogromnie bolesny dla kobiet, wręcz gasi ich miłość, gotowość do poświęceń, radość życia.
Niestety, brak szacunku w codzienności przenosi się na sferę intymną. Kobiety ogromnie cierpią, czując się traktowane przedmiotowo, jako „obiekt” dostarczający mężowi jedynie doznań seksualnych. Ileż kobiet uskarża się na to w poradni… Zniszczona więź intymna rzutuje bardzo negatywnie na relację małżonków. Nigdy nie jest za późno, by zacząć ją odbudowywać, a przy odbudowie bodaj najważniejsze jest liczenie się ze wszystkim, co w tej kwestii zgłasza żona. To ona jest obciążona naturalnymi skutkami współżycia (ciąża, poród, karmienie) i zarazem ona jest wyposażona w bardzo subtelny system ostrzegający, by nie podejmować współżycia w warunkach dla niej niekomfortowych. Można w skrócie powiedzieć, że warunki dobre dla kobiety są takie, które by z czystym sumieniem mogła polecić swej dorosłej córce. Podkreślam raz jeszcze, że rany zadane kobiecie w tej subtelnej dziedzinie są bardzo bolesne i „słabo się gojące”. Optymistyczne jednak jest to, że nawet takie rany dają się leczyć i możliwe jest całkowite uzdrowienie. Do tego potrzebny jest trud obu stron i… łaska sakramentalna.
Jacek Pulikowski
https://dzieckonmp.wordpress.com/2011/07/21/o-czym-marza-kobiety/