Żeby wyjść z pułapki zastawionej przez złego ducha nie mogę myśleć w kategoriach walki – takiej walki, że ja będę w jakikolwiek sposób oskarżał współmałżonka, wytykając mu jego błędy. Perspektywa ustalania winy przez sąd kiedy nie godzę się na rozwód wcale nie musi być walką. I to czy będzie walką zależy tak naprawdę ode mnie, od mojej postawy! Dlaczego?
Nie muszę, a nawet mi nie wolno – jak mówi św. Paweł w 1 Liście do Koryntian (1 Kor 6, 6-8)[1] – oskarżać żony/męża o cokolwiek, i wchodzić w walkę. I taka postawa nieoskarżania wynika z miłości do współmałżonka.
Z drugiej strony jako chrześcijanin mam obowiązek stawania w prawdzie, odpowiadania na pytania przed sądem w duchu prawdy, nawet gdyby to stawiało mnie w niekorzystnym świetle. Jeżeli w pozwie rozwodowym są podane prawdziwe fakty mojej winy, z której zdaję sobie sprawę, to zapytany przed sądem powinienem odpowiedzieć zgodnie z prawdą. A więc w takim przypadku przyznać się do swojej winy.
Żeby uniknąć walki, którą podsuwa zły duch ograniczam się do:
– deklaracji, że kocham współmałżonka i bardzo mi na nim zależy, że ślub składałem na całe życie – świadectwa prawdziwej miłości, z której wynika moja niezgoda na rozwód,
– gotowości do pojednania i pracy nad sobą, gdyż nikt z nas nie jest pozbawiony wad,
– ewentualnych odpowiedzi przed sądem na zadawane pytania, prostowania kłamstw.
I wtedy nie ma walki! Jest natomiast wielkie świadectwo prawdy, miłości i wierności Bogu, wierności sobie i współmałżonkowi! A gdy taką właśnie przyjmę postawę, to zły duch odejdzie (JK 4, 7b). I dopiero wtedy będzie to właściwa postawa wypełnienia woli Bożej, by nie zgadzać się na rozwód i tym samym nie znieważać przymierza zbawczego, jakim jest sakrament małżeństwa (KKK 2384). Wymaga to wysiłku, mojej zdecydowanej postawy, która znajduje wsparcie ze strony naszej wspólnoty i innych osób wierzących. Bardzo cenne jest tu podawanie przykładów takiej właśnie postawy.
Mój przykład, moje doświadczenie jest następujące: w czasie toczącej się z powództwa żony sprawy rozwodowej w sądzie nie oskarżałem żony o nic, przyznałem się do wszystkich swoich błędów zarzucanych w pozwie, które były prawdziwe i odmówiłem zgody na rozwód uzasadniając to swoją miłością do niej i wiernością przysiędze, którą składałem przed Bogiem. Sąd orzekł po 3 czy 4 rozprawach rozwód z mojej winy, po czym moja żona później, niedługo po orzeczeniu rozwodu, w prywatnej rozmowie sama przyznała się również do swojej winy.
Drugim przykładem jest postawa Doroty, która kilka lat temu napisała do mnie i jej świadectwo „Jak bronić małżeństwa” umieściłem na naszej stronie – http://sychar.org/swiadectwo-doroty-jak-bronic-malzenstwa/ . Warto też przeczytać świadectwo Krzysztofa pt. „Odłóż miecz Piotrze!” – http://sychar.org/odloz-miecz-piotrze/ .
Z mojej obserwacji wynika, że wielu małżonków pozwanych przed sąd w celu przeprowadzenia urzędowego rozwodu obawia się (często pod wpływem straszących tą „walką” rad innych osób) raniącej długotrwałej walki i dla „świętego spokoju” godzi się na rozwód, czyli de facto łamanie własną przysięgę małżeńską i powoduje zgorszenie rozwodowe (w broszurze Sycharowskiej – www.broszury.sychar.org , która posiada imprimatur, na str. 6 podane są skutki społeczne rozwodu i zgody na rozwód).
Cytaty:
„Czy musicie oskarżać się przed niewierzącymi? Już samo procesowanie się między wierzącymi jest godne potępienia. Dlaczego nie chcecie raczej doznać niesprawiedliwości i krzywdy? Tymczasem to wy krzywdzicie i wyrządzacie szkodę innym wierzącym!” /1 Kor 6,6-8/.
„Bądźcie ulegli Bogu. Przeciwstawiajcie się natomiast diabłu a ucieknie od was./ Jk, 4,7/”
„Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne” (KKK 2384)
Pytają mnie ludzie jak uzasadnić swoją odmowę na rozwód. Proponuję wszystkim broniącym małżeństwa następujące uzasadnienie: „Nie mogę zgodzić się na rozwód, gdyż składałem/am najważniejszą przysięgę w moim życiu, kiedy w kościele przed Bogiem i ludźmi przysięgałem/am żonie/mężowi miłość, wierność i że jej/go nie opuszczę aż do śmierci. Jakże miałbym/abym złamać swoją najważniejszą przysięgę w życiu? Kocham Boga i kocham żonę/męża, nie mogę złamać przysięgi”. I to wystarczy, bo jest w tym czysta prawda i zarazem świadectwo wiary. A mamy przede wszystkim podobać się Bogu. Druga zaleta odwołania się do przysięgi jest taka, że może wszystkich zebranych na sali sądowej pobudzić do refleksji, a zarazem nikogo to nie rani czy oskarża, gdy mówimy o sobie, o swoich przekonaniach.
Andrzej
Świadectwo Doroty
„Wiesz, miałam możliwość rozmowy z księdzem egzorcystą i dostałam od niego takie wskazówki:
1. Nie mogę wyrazić zgody na rozwód.
2. Mam walczyć o niego po ludzku tak jak mogę (chodzi nie o walkę typu ja teraz tobie pokażę, tylko w taki sposób, żeby podczas rozpraw wykazywać błędy niezrozumienia oraz kłamstwa).
3. Mam się nadal modlić za męża.
4. Mam na niego czekać i być gotowa na jego powrót.
Ksiądz egzorcysta na moje pytanie, że każdy mi mówi, że mąż ma wolną wolę odpowiedział, że tak każdy człowiek ma wolną wolę, ale mój mąż już nie ma „wolnej woli”, gdyż nie taką wolę dawał mu Bóg. Dlatego też stwierdził, że muszę walczyć o tę jego wolną wolę i o to, aby powrócił do wolnej woli jaką dał mu Bóg. Walczyć o męża to nie znaczy zniszczyć go, tylko prosić również innych ludzi dobrej woli, aby mu mądrze pomogli w jego nawróceniu.
W tym samym czasie miałam możliwość rozmawiania z drugim księdzem egzorcystą. Wiesz, oni obydwaj stwierdzili, że o męża należy walczyć – o jego nawrócenie i wyrwanie go z tych złych rzeczy.
Piszę Tobie to, bo ja jestem tylko prostym człowiekiem i moje działania zgodne są z tym, co czuję wewnątrz. Uwierz mi, że gdybym chciała walczyć tak jak to potrafią inni, to mój mąż mógłby bardzo to przypłacić i to na każdej linii. Zrobił bardzo dużo złych rzeczy, ale ja ich nie ruszę, a przed sądem bronię się tylko.
Nie jest to miły czas. Jest to bardzo trudny dla mnie czas. To tak tytułem wyjaśnienia odnośnie walki”.
Dorota
Źródło:
http://sychar.org/swiadectwo-doroty-jak-bronic-malzenstwa/
[1] „A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody?” (1 Kor 6,6-8)
Więcej na stronach: