Czekający na powrót Świadectwa Ważność małżeństwa

Wycofałem wniosek o zbadanie ważności sakramentu małżeństwa – świadectwo Marcina

Sakrament małżeństwa zawarliśmy w grudniu 2002 roku, w małym kościółku na końcu świata, przy obecności kilku znajomych, sprzeciwie rodziców i bez wesela. Uznawaliśmy tę decyzję za najlepszą w życiu, jednak po dwunastu latach burzliwego pożycia i przeprowadzce do obcego kraju, żona wystąpiła o rozwód, który otrzymała z automatu po półrocznej separacji.

Wniosek do sądu biskupiego

Kiedy otrząsnąłem się z pierwszego szoku, złożyłem wniosek do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności sakramentu. Byłem w rozterce. Miałem poważne wątpliwości czy sakrament zaistniał. Po dogłębnym badaniu okoliczności, nabierałem przekonania, że sakramentu po prostu nie było. Byłem rozgoryczony i pełen wyrzutów do Kościoła, że nie uchronił nas przed sobą. Miałem też żal do żony, że zrzuciła całą winę na mnie za zaistniałą sytuację. Siebie oskarżałem za tragedię, do której doprowadziłem naszą rodzinę. Chciałem od tego wszystkiego uciec i uwolnić żonę od zbędnego ciężaru. Wyrok sądu miał być dla mnie drogowskazem, którego potrzebowałem – co mam robić i jak ułożyć sobie resztę życia. Jednocześnie odzywał się we mnie głos wątpiący w rzetelne i uczciwe rozeznanie sprawy. Słyszałem z różnych stron w jaki sposób mam postępować, aby doprowadzić do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Moim celem stawało się skompletowanie takich dowodów, dzięki którym sąd biskupi potwierdzi prezentowany przeze mnie rozwój wydarzeń. Przez dwa i pół roku żyłem w zawieszeniu.

Wyrok sądu miał być dla mnie drogowskazem, którego potrzebowałem – co mam robić i jak ułożyć sobie resztę życia.

Domniemana ważność

(…) nabierałem pewności, że Pan Jezus był obecny w czasie naszego ślubu.

Wiedziałem, że dopóki nie ma stwierdzonej nieważności, jest domniemana ważność i tak też traktowałem nasz związek, mimo niekonsekwencji w nazywaniu mojej żony (np. „mama moich dzieci” itp.). Cały czas się modliłem, przystępowałem regularnie do sakramentów i prosiłem Pana Boga o światło. Odpowiedź przyszła poprzez Jego Słowo, ludzi i wydarzenia. W okolicach naszej 15 rocznicy ślubu nabierałem pewności, że Pan Jezus był obecny w czasie naszego ślubu.

Nowenna Pompejańska

Zaraz po ogłoszeniu separacji, gdy zamieszkałem sam, rozpocząłem zawierzenie Maryi poprzez Nowennę Pompejańską, jednak żadna z próśb zanoszonych do Matki Bożej nie została wysłuchana. Dostałem za to coś innego: formację modlitewną, dzięki której mogłem rozeznawać Wolę Bożą w moim życiu. Zacząłem regularnie czytać Słowo Boże i odnosić je do codzienności. Powoli, łagodnie i stanowczo Maryja prowadziła mnie do serca. Poznawałem naukę Kościoła, szczególnie miłość Pana Boga do niewiernego i grzesznego ludu. Zrozumiałem, że Pan Bóg do takiej miłości mnie powołał. Trudno było mi to przyjąć, bo zdawałem sobie sprawę ze swojej niegodziwości i grzeszności. Taka jednak jest Wola Boża, abym stawał się szczęśliwy poprzez dążenie do doskonałości – kochanie miłością, którą zostałem ukochany. Dodatkowym wsparciem były dla mnie słowa Pisma Świętego: „nie bój się wziąć do siebie (…) twej Małżonki” (Mt 1, 20), które często pojawiały się w moim sercu.

Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki

Mt 1, 20

Po odprawieniu nowenny, rozpocząłem comiesięczne piesze pielgrzymki maryjne. Głęboko wierzyłem, że Maryi spodobał się ten pomysł, a z czasem okazało się, że chciała pokazać mi coś jeszcze – poznałem różnych ludzi, którzy swoim słowem potwierdzali ważność sakramentu.

Ograniczenie kontaktów z dziećmi

W tym samym czasie rozwijał się kryzys w kontakcie z moją żoną, która złożyła donos do instytucji samorządowych i kuratora. Przyczyną konfliktu było katolickie wychowanie dzieci. W konsekwencji kilkumiesięcznego procesu, częściowo zostały mi ograniczone kontakty ze starszymi córkami. Zrozumiałem, że żona bardzo potrzebuje miłości i mimo odczuwanego bólu, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości postanowiłem jeszcze bardziej trwać w wierności przysiędze małżeńskiej.

Przyczyną konfliktu było katolickie wychowanie dzieci.

Plan Boga na moje życie

W październiku 2018 roku dołączyłem do grupy modlitewnej wspólnoty Sychar na Skype. Po około półrocznej aktywności, zacząłem prowadzić w zastępstwie spotkania. Pewnego dnia dowiedziałem się, że osoby, które mają złożony wniosek o stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa (i promują tę formę „rozeznania”), nie powinny prowadzić Sycharowskich spotkań modlitewnych 1. Sprawa wydała mi się na tyle intrygująca, że postanowiłem ją dokładniej zbadać. W trakcie rozmowy z Marcinem – długoletnim członkiem wspólnoty Sychar – usłyszałem dwa proste pytania, które okazały się kluczowe dla dalszego rozwoju wydarzeń.

Pan Jezus był na naszym ślubie gospodarzem – chciał naszego szczęśliwego małżeństwa i jako jedyny wiedział jak tego dokonać.

Myślę, że motywem przewodnim była źle rozumiana miłość do żony – chciałem ją uwolnić od ciężaru, który włożyliśmy sobie na barki. Zdałem sobie sprawę, że jeżeli nadal będę udowadniał swoją i żony niedojrzałość w momencie zawierania ślubu, musiałbym zaprzeczyć sobie i wszystkiemu kim jestem. Mimo uwikłania się w toksyczne relacje rodzinne, różnorakie stany lękowe i uzależnienie się od siebie, wiedzieliśmy w czasie ślubu co i do kogo mówimy. Obecna dojrzałość, większa niż dwadzieścia lat temu, nie może podważyć fundamentu naszej tożsamości z przeszłości. Pan Jezus był na naszym ślubie gospodarzem – chciał naszego szczęśliwego małżeństwa i jako jedyny wiedział jak tego dokonać. W prezencie ślubnym dał nam doskonały plan na szczęśliwe życie. Byliśmy młodzi, oryginalni i zamiast wiary w Boga, mieliśmy wiarę w siebie. Z czasem, każde z nas poszło swoją drogą. Pan Jezus się tym nie zniechęcił. Miał plan B i przystąpił do jego realizacji, w momencie gdy udało nam się już wszystko doszczętnie rozwalić.

Nierozerwalność małżeństwa

Dzięki całej tej historii zrozumiałem co oznacza błogosławieństwo Pana Jezusa dla naszego związku, uwierzyłem w Jego Słowo o nierozerwalności małżeństwa i postanowiłem jak najszybciej wycofać wniosek. Nie wiedziałem czy to jest możliwe, jak taka procedura wygląda i ile trwa. W poniedziałek 10 czerwca tego roku wysłałem maila do sądu biskupiego z prośbą o wycofanie wniosku. Ku mojemu zaskoczeniu, odpowiedź pozytywną otrzymałem już dwa dni później, w środę 12 czerwca. Mój wniosek został anulowany (bezwarunkowo). Od mojej decyzji mijają kolejne tygodnie. Czuję, że kamień spadł mi z serca i mogę w większej wolności, bardziej świadomie potwierdzić mój wybór Kasi 2 jako mojej żony – bezwarunkowo i ostatecznie. Zdaję sobie sprawę, że wiele jeszcze czeka nas do przejścia, że droga może okazać się długa i wyboista, ale wiem też, że dobrze wybrałem i nie zawiodę się.

Marcin Maksymilian Maria

(…) wysłałem maila do sądu biskupiego z prośbą o wycofanie wniosku. (…)
Mój wniosek został anulowany (bezwarunkowo).

————————-

1 Osoby, które moderują jakiekolwiek działania we wspólnocie Sychar jednocześnie mają świadczyć o woli ratowania swojego małżeństwa, tym samym realizują charyzmat wspólnoty. Złożenie wniosku do sądu biskupiego może stać w sprzeczności z pragnieniem ratowania małżeństwa.
2 Ze względu na dyskrecję imię zostało zmienione.

Więcej w temacie ważności małżeństwa znajdziecie tu.


Możesz także zobaczyć